Drzazga w oku - jak domniemane "fakty" przeistaczają się w prawdę
Zaczyna się bardzo niewinnie... właściwie od niczego. Taka sytuacja z partnerem, na przykład. Idziecie razem. Dzieci zostały z babcią, macie w planach kino i romantyczny spacer, może wstąpicie później też coś zjeść. Innymi słowy: bajka. No więc, trzymacie się za ręce, mijacie piękną kamieniczkę, powoli zachodzące słońce grzeje wasze twarze, obok was przechodzi dziewczyna - całkiem ładna - zauważasz kątem oka. Niemalże w tej samej chwili, z tyłu dobiega odgłos stłuczki i niekoniecznie cenzuralne okrzyki jednego z kierowców. Twój mężczyzna odwraca się. Ty łączysz fakty. Dziewczyna - partner oglądający się do tyłu. Małego samochodowego incydentu nie bierzesz pod uwagę - przecież ty się nie odwróciłaś, więc to nie mogło być powodem.
Pytasz go spokojnie, choć w sercu burza już trzaska wściekłymi piorunami:
- Kochanie, co tam takiego ciekawego widzisz z tyłu? - niby niewinne słowa ale każda kobieta wyczułaby powiew groźby.
On jednak jest płcią przeciwną - odpowiada więc po prostu:
- Widziałaś jak mu wjechał prosto w maskę? Tamten chyba wyjeżdżał z parkingu.
"Kłamie!" myślisz ze smutkiem.
Jest ci przykro, czujesz się upokorzona. Po chwili dochodzi do tego gniew, w końcu ty sie tak starałaś, założyłaś niewygodne buty (za to bardzo seksowne), ubrałaś najładniejszą bluzkę... a on ogląda się za innymi! Ze złością odtrącasz jego dłoń, odwracasz się na pięcie i oznajmiasz:
- Idę do domu. Boli mnie głowa.
Wieczór jest zmarnowany. Dlaczego? Nie chcę przytaczać słów psychologów, bo pewnie już czytałaś nie raz podobne artykuły. O zazdrości, o przeinaczaniu faktów. Napiszę, jak to wygląda z mojego punktu widzenia i z opowiadań przyjaciółek - czyli z punktu widzenia kobiet będących w związku z długim stażem. W końcu najlepiej jest porównać swoje odczucia z doświadczeniami innych.
Sytuacja, którą opisałam powyżej zdarzyła mi się parokrotnie. Nie zawsze chodziło o wyjście do kina, nie zawsze o inną dziewczyną ale zawsze o małą drażniącą myśl: "Czemu on mi to robi?"
Zdarzenia tego typu podzieliłabym na kilka odłamów - takie "sekty" w ogólnej "religii przeinaczeń".
1. Kiedy jesteś spokojna, uśmiechnięta i pewna siebie. Zadajesz pytanie bez podtekstów, ewentualnie z małym niepokojem, który szybko mija załagodzony jego odpowiedzią i ciepłym spojrzeniem.
2. Kiedy jesteś uśmiechnięta i pozornie spokojna ale twoja pewność siebie leży w gestii ukochanego - w tym, jak na ciebie patrzy, jak się zachowuje. Pytanie zadajesz z dużą dozą smutku i pewności, że mu się nie podobasz, nie jesteś atrakcyjna, coś jest nie tak, nie kocha cię jak kiedyś. W takich chwilach jest szansa, że on powie coś, co cię uspokoi i zażegna kłótnie. Jednak bardzo prawdopodobne, że odpowie od niechcenia. I że ty nie odpuścisz.
3. Kiedy jesteś podminowana (kłótnia z matką, jakaś nie rozwiązana do końca sytuacja z partnerem właśnie, problemy z dzieckiem, itp.). Pytanie ma wyraźnie ironiczny posmak, a odpowiedź nie może być dobra - bez względu na to, co w sobie zawiera.
Oczywiście możliwe, że on kłamie. Ale jeśli nie masz twardych dowodów, wstrzymaj się z histerią. Nie warto oskarżać kogoś bezpodstawnie. Poza tym... tobie też to nie wyjdzie na dobre. Jeśli ciągle będziesz powtarzać, że on zrobił ci coś złego... w końcu możesz w to podświadomie uwierzyć. I zacząć patrzeć przez taki "brudny pryzmat" na całą waszą relację. A to już ciężko odkręcić.
Opowiem ci też pewną sytuację z mojego doświadczenia. Kłóciłam się z partnerem. Bardzo. Nie pamiętam już o co, więc nie mogła to być sprawa życia i śmierci. Byłam tak wściekła, że zamachnęłam się ręką. I trafiłam w otwarte drzwi szafy. Ze zdziwienia i bólu osunęłam się na podłogę. To był początek końca... naszego sporu.
Chodzi mi o to, że złość może zaślepić do tego stopnia, aż nie będziesz w stanie racjonalnie myśleć. Wydarzenia potoczą się same. Podczas kłótni to nie wróży niczego dobrego a obolała ręka to i tak jedno z lepszych zakończeń.
Może więc warto wykorzystać zasadę zdrowego życia? Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Kiedy przydarzy ci się taka sytuacja (nie tylko z partnerem, siostrę czy przyjaciółkę też obrzucamy czasami potokiem niezasłużonych słów), w myślach szybko zadaj sobie pytanie:
Czy jestem na 100% pewna, że on/ona zawinił/a?
Jeśli przyznasz, że nie, obiektywniej wysłuchasz odpowiedzi na pytanie "Co się stało? ", "Dlaczego...? "itp.
Kiedy już otrzymasz wyjaśnienia, spróbuj zobaczyć sytuację, jako widz. Przekonasz się, że "Świat według Kiepskich" może się przy tym okazać zwykłą obyczajówką. Jeśli nie, i uśmiech jakoś nie specjalnie kwitnie ci na ustach, zadaj kilka dodatkowych pytań. Ale bez ironii i agresji - to tak jakbyś kogoś uderzyła i czekała aż cie przeprosi. Ja wiem... w twoim wrażliwym serduszku już czai się myśl, że stało się coś złego, wiem, że nie chcesz być ofiarą - a skoro przyjęłaś, że właśnie weszliście na teren walki, to masz tylko dwa wyjścia - atakujący albo... dlatego nie jest łatwo o spokój. Wiem.
Nie namawiam cię do tego, żebyś machnęła ręką i zapomniała. Ale fajnie byłoby się uspokoić, uśmiechnąć i dalej iść za rękę z ukochanym albo plotkować z przyjaciółką... dlatego namawiam cię do...wrzucenia na luz. Pedał gazu ci nie ucieknie, jak będzie trzeba, to dociśniesz. Ale to później.
Jeśli w trudnej chwili nie potrafisz się uspokoić, spróbuj kilku sprawdzonych sztuczek. Pomyśl o czymś innym, najlepiej nie nazbyt przyjemnym, ani też nie o problemach. Np. o tym jaki ładny dom ostatnio widziałaś. Albo o ciekawym programie w telewizji. Coś neutralnego.
Nie działa? To może skup się na otoczeniu (ale nie na innych kobietach, jeśli właśnie o to toczy się spór). Przyjrzyj się drzewom w parku, bardzo wnikliwie obserwuj pawiana w zoo, rozłóż na elementy pierwsze detale widniejące na łyżeczce w kawiarni.
Cel jest prosty: zmienić pole myślenia, aby się wyciszyć. Wyprowadzić organizm ze stanu, który zmusza cię do walki. Kiedy twoje serce przestanie łomotać, oddech wróci do normy, zniknie napięcie całego ciała a dłonie przestaną się pocić i zaciskać mimowolnie w pięści, łatwiej będzie o trzeźwe spojrzenie na świat.
Wtedy sytuacja, którą opisałam na początku, może wyglądać tak:
Idziecie razem. Dzieci zostały z babcią, macie w planach kino i romantyczny spacer, może wstąpicie później też coś zjeść. Innymi słowy: bajka. No więc, trzymacie się za ręce, mijacie piękną kamieniczkę, powoli zachodzące słońce grzeje wasze twarze, obok was przechodzi dziewczyna - całkiem ładna - zauważasz kątem oka. Niemalże w tej samej chwili, z tyłu dobiega odgłos stłuczki i niekoniecznie cenzuralne okrzyki jednego z kierowców. Twój mężczyzna odwraca się. Ty łączysz fakty. Dziewczyna - partner oglądający się do tyłu. Ale chwila, przecież słyszałaś też jakiś hałas.
Dla pewności pytasz (w sercu czujesz drobinkę niepokoju, ale najpierw chcesz usłyszeć jego zdanie):
- Kochanie, co tam takiego ciekawego widzisz z tyłu? - zwykłe pytanie, bez cienia ironii.
On odpowiada:
- Widziałaś jak mu wjechał prosto w maskę? Tamten chyba wyjeżdżał z parkingu.
"Faktycznie - myślisz oglądając się za siebie - stłuczka"
I zapominasz o przechodzącej dziewczynie. Zastanawiasz się, po co założyłaś te uwierające buty. Ale bluzkę masz ładną... tak, z bluzki jesteś zadowolona. Ściskasz mocniej jego dłoń - szpilki wymagają asekuracji - i pytasz:
- To w końcu co, komedia romantyczna, tak?
Zaczyna się bardzo niewinnie... właściwie od niczego. Taka sytuacja z partnerem, na przykład. Idziecie razem. Dzieci zostały z babcią, macie w planach kino i romantyczny spacer, może wstąpicie później też coś zjeść. Innymi słowy: bajka. No więc, trzymacie się za ręce, mijacie piękną kamieniczkę, powoli zachodzące słońce grzeje wasze twarze, obok was przechodzi dziewczyna - całkiem ładna - zauważasz kątem oka. Niemalże w tej samej chwili, z tyłu dobiega odgłos stłuczki i niekoniecznie cenzuralne okrzyki jednego z kierowców. Twój mężczyzna odwraca się. Ty łączysz fakty. Dziewczyna - partner oglądający się do tyłu. Małego samochodowego incydentu nie bierzesz pod uwagę - przecież ty się nie odwróciłaś, więc to nie mogło być powodem.
Pytasz go spokojnie, choć w sercu burza już trzaska wściekłymi piorunami:
- Kochanie, co tam takiego ciekawego widzisz z tyłu? - niby niewinne słowa ale każda kobieta wyczułaby powiew groźby.
On jednak jest płcią przeciwną - odpowiada więc po prostu:
- Widziałaś jak mu wjechał prosto w maskę? Tamten chyba wyjeżdżał z parkingu.
"Kłamie!" myślisz ze smutkiem.
Jest ci przykro, czujesz się upokorzona. Po chwili dochodzi do tego gniew, w końcu ty sie tak starałaś, założyłaś niewygodne buty (za to bardzo seksowne), ubrałaś najładniejszą bluzkę... a on ogląda się za innymi! Ze złością odtrącasz jego dłoń, odwracasz się na pięcie i oznajmiasz:
- Idę do domu. Boli mnie głowa.
Wieczór jest zmarnowany. Dlaczego? Nie chcę przytaczać słów psychologów, bo pewnie już czytałaś nie raz podobne artykuły. O zazdrości, o przeinaczaniu faktów. Napiszę, jak to wygląda z mojego punktu widzenia i z opowiadań przyjaciółek - czyli z punktu widzenia kobiet będących w związku z długim stażem. W końcu najlepiej jest porównać swoje odczucia z doświadczeniami innych.
Sytuacja, którą opisałam powyżej zdarzyła mi się parokrotnie. Nie zawsze chodziło o wyjście do kina, nie zawsze o inną dziewczyną ale zawsze o małą drażniącą myśl: "Czemu on mi to robi?"
Zdarzenia tego typu podzieliłabym na kilka odłamów - takie "sekty" w ogólnej "religii przeinaczeń".
1. Kiedy jesteś spokojna, uśmiechnięta i pewna siebie. Zadajesz pytanie bez podtekstów, ewentualnie z małym niepokojem, który szybko mija załagodzony jego odpowiedzią i ciepłym spojrzeniem.
2. Kiedy jesteś uśmiechnięta i pozornie spokojna ale twoja pewność siebie leży w gestii ukochanego - w tym, jak na ciebie patrzy, jak się zachowuje. Pytanie zadajesz z dużą dozą smutku i pewności, że mu się nie podobasz, nie jesteś atrakcyjna, coś jest nie tak, nie kocha cię jak kiedyś. W takich chwilach jest szansa, że on powie coś, co cię uspokoi i zażegna kłótnie. Jednak bardzo prawdopodobne, że odpowie od niechcenia. I że ty nie odpuścisz.
3. Kiedy jesteś podminowana (kłótnia z matką, jakaś nie rozwiązana do końca sytuacja z partnerem właśnie, problemy z dzieckiem, itp.). Pytanie ma wyraźnie ironiczny posmak, a odpowiedź nie może być dobra - bez względu na to, co w sobie zawiera.
Oczywiście możliwe, że on kłamie. Ale jeśli nie masz twardych dowodów, wstrzymaj się z histerią. Nie warto oskarżać kogoś bezpodstawnie. Poza tym... tobie też to nie wyjdzie na dobre. Jeśli ciągle będziesz powtarzać, że on zrobił ci coś złego... w końcu możesz w to podświadomie uwierzyć. I zacząć patrzeć przez taki "brudny pryzmat" na całą waszą relację. A to już ciężko odkręcić.
Opowiem ci też pewną sytuację z mojego doświadczenia. Kłóciłam się z partnerem. Bardzo. Nie pamiętam już o co, więc nie mogła to być sprawa życia i śmierci. Byłam tak wściekła, że zamachnęłam się ręką. I trafiłam w otwarte drzwi szafy. Ze zdziwienia i bólu osunęłam się na podłogę. To był początek końca... naszego sporu.
Chodzi mi o to, że złość może zaślepić do tego stopnia, aż nie będziesz w stanie racjonalnie myśleć. Wydarzenia potoczą się same. Podczas kłótni to nie wróży niczego dobrego a obolała ręka to i tak jedno z lepszych zakończeń.
Może więc warto wykorzystać zasadę zdrowego życia? Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Kiedy przydarzy ci się taka sytuacja (nie tylko z partnerem, siostrę czy przyjaciółkę też obrzucamy czasami potokiem niezasłużonych słów), w myślach szybko zadaj sobie pytanie:
Czy jestem na 100% pewna, że on/ona zawinił/a?
Jeśli przyznasz, że nie, obiektywniej wysłuchasz odpowiedzi na pytanie "Co się stało? ", "Dlaczego...? "itp.
Kiedy już otrzymasz wyjaśnienia, spróbuj zobaczyć sytuację, jako widz. Przekonasz się, że "Świat według Kiepskich" może się przy tym okazać zwykłą obyczajówką. Jeśli nie, i uśmiech jakoś nie specjalnie kwitnie ci na ustach, zadaj kilka dodatkowych pytań. Ale bez ironii i agresji - to tak jakbyś kogoś uderzyła i czekała aż cie przeprosi. Ja wiem... w twoim wrażliwym serduszku już czai się myśl, że stało się coś złego, wiem, że nie chcesz być ofiarą - a skoro przyjęłaś, że właśnie weszliście na teren walki, to masz tylko dwa wyjścia - atakujący albo... dlatego nie jest łatwo o spokój. Wiem.
Nie namawiam cię do tego, żebyś machnęła ręką i zapomniała. Ale fajnie byłoby się uspokoić, uśmiechnąć i dalej iść za rękę z ukochanym albo plotkować z przyjaciółką... dlatego namawiam cię do...wrzucenia na luz. Pedał gazu ci nie ucieknie, jak będzie trzeba, to dociśniesz. Ale to później.
Jeśli w trudnej chwili nie potrafisz się uspokoić, spróbuj kilku sprawdzonych sztuczek. Pomyśl o czymś innym, najlepiej nie nazbyt przyjemnym, ani też nie o problemach. Np. o tym jaki ładny dom ostatnio widziałaś. Albo o ciekawym programie w telewizji. Coś neutralnego.
Nie działa? To może skup się na otoczeniu (ale nie na innych kobietach, jeśli właśnie o to toczy się spór). Przyjrzyj się drzewom w parku, bardzo wnikliwie obserwuj pawiana w zoo, rozłóż na elementy pierwsze detale widniejące na łyżeczce w kawiarni.
Cel jest prosty: zmienić pole myślenia, aby się wyciszyć. Wyprowadzić organizm ze stanu, który zmusza cię do walki. Kiedy twoje serce przestanie łomotać, oddech wróci do normy, zniknie napięcie całego ciała a dłonie przestaną się pocić i zaciskać mimowolnie w pięści, łatwiej będzie o trzeźwe spojrzenie na świat.
Wtedy sytuacja, którą opisałam na początku, może wyglądać tak:
Idziecie razem. Dzieci zostały z babcią, macie w planach kino i romantyczny spacer, może wstąpicie później też coś zjeść. Innymi słowy: bajka. No więc, trzymacie się za ręce, mijacie piękną kamieniczkę, powoli zachodzące słońce grzeje wasze twarze, obok was przechodzi dziewczyna - całkiem ładna - zauważasz kątem oka. Niemalże w tej samej chwili, z tyłu dobiega odgłos stłuczki i niekoniecznie cenzuralne okrzyki jednego z kierowców. Twój mężczyzna odwraca się. Ty łączysz fakty. Dziewczyna - partner oglądający się do tyłu. Ale chwila, przecież słyszałaś też jakiś hałas.
Dla pewności pytasz (w sercu czujesz drobinkę niepokoju, ale najpierw chcesz usłyszeć jego zdanie):
- Kochanie, co tam takiego ciekawego widzisz z tyłu? - zwykłe pytanie, bez cienia ironii.
On odpowiada:
- Widziałaś jak mu wjechał prosto w maskę? Tamten chyba wyjeżdżał z parkingu.
"Faktycznie - myślisz oglądając się za siebie - stłuczka"
I zapominasz o przechodzącej dziewczynie. Zastanawiasz się, po co założyłaś te uwierające buty. Ale bluzkę masz ładną... tak, z bluzki jesteś zadowolona. Ściskasz mocniej jego dłoń - szpilki wymagają asekuracji - i pytasz:
- To w końcu co, komedia romantyczna, tak?