Coś dla odprężenia czyli kilka zabawnych historyjek "z życia wziętych"
Życie pełne jest poważnych chwil ale też obfituje w zabawne sytuacje. Najczęściej dostarczają nam ich dzieci, ale partner również potrafi zaskoczyć! A czasami... to my - kobiety stajemy się głównymi bohaterkami kabaretu pod tytułem: "Życie codzienne".
Opiszę ci kilka z nich, zebranych z doświadczeń znajomych, rodziny i moich własnych oraz te "zasłyszane". Zmienię imiona, aby nikt nie czuł się urażony. Przypuszczam, że w twoich wspomnieniach jest wiele równie zabawnych historii.
Ania i Maciek są parą od kilku lat. Dobrze się znają i kochają. Ania lubi pokazywać swoją niezależność, dlatego pewnego dnia, gdy od ulubionych pantofli odłamał się obcas, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Poszła do garażu w poszukiwaniu kleju - dobrze wiedziała, że jej ukochany często majsterkuje i na pewno ma cały zapas różnych specyfików. Znalazła "porządną" tubkę i wróciła do pokoju, aby dokonać naprawy.
Usiadła sobie wygodnie na kanapie, włączyła telewizor na kanale z ulubioną telenowelą i przystąpiła do dzieła. Odkręciła opakowanie od kleju, wycisnęła trochę i przymocowała obcas - przytrzymała przez zalecany na tubce czas. Założyła na nogę zadowolona ze swoich umiejętności. Zapomniała jednak zakręcić opakowanie, odłożyła na ławę, trochę kleju pociekło na panele. Oglądając swoje dzieło położyła stopę ubraną w bucik feralnie w tym miejscu, gdzie klej zabrudził podłogę. Zapatrzyła się w tv - a w tym czasie - obcas na trwałe związał się z panelem.
Ania usłyszała szczęk przekręcanego w zamku klucza. Maciek wracał z pracy. Chciała mu sie pochwalić, jak ładnie poradziła sobie sama. Szarpnęła nogą i... oderwała fragment nawierzchni podłogi!
Żeby sie nie wydało, szybko usiadła z powrotem, kładąc nogę dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Udawała, że jest tak pochłonięta serialem, iż nic wokół nie jest ważniejsze. Krzyknęła tylko zdawkowe "Cześć!" i pogrążyła się w panicznym poszukiwaniu wyjścia "z twarzą" z komicznej trochę sytuacji.
W tym czasie Maciek zdążył się umyć, przebrać, wypił kawę... Usłyszał telefon swojej dziewczyny, jednak ta nie odbierała, mimo że była w pokoju (komórka leżała STANOWCZO za daleko). Zdziwił się. I zaczął zastanawiać. Anka miała zwyczaj witać go buziakiem, na sygnał telefonu podrywała się jak na alarm przeciwpożarowy... poszedł do pokoju, spojrzał na nią i zapytał:
- Co jest kochanie? Co tak siedzisz i nic nie mówisz?
- Cii... film oglądam. - usłyszał w odpowiedzi. Usiadł więc obok niej i chciał przytulić. Gwałtownie zaprotestowała. Niestety - zachwiała się odrywając nogę od paneli.
Maciek spojrzał na but, na Anię, na podłogę, znów na but, na podłogę, na Anię... i wybuchnął szczerym śmiechem.
Krzysiu jest bystrym dzieckiem, które potrafi dokazywać. Ma mnóstwo energii. Mieszka z rodzicami na wsi, w domu z dużym ogrodem. Jego mama uprawia z zamiłowaniem warzywa.
Pewnego dnia Krzyś bardziej niż zwykle uwidaczniał swoją żywiołowość. Nie mógł usiedzieć w miejscu, wiercił się, co chwilę brał nowe zabawki. W końcu mama postanowiła go czymś zająć. Miała tego dnia w planach rosół na obiad, powiedziała więc do synka:
- Krzysiu, idź na ogród i przynieś mamusi największą marchewkę...
Krzyś poczuł, że powierzono mu ważną misję. Szybko ubrał buty i wybiegł na ogród. Był tam na tyle długo, że mama zaczęła się już denerwować. Poszła więc sprawdzić, co się dzieje.
Kiedy weszła do ogrodu to, co zobaczyła... przeraziło ją. Krzyś kucał na ostatnim zagonie marchwi wyrywając jedną po drugiej! Mama podbiegła do niego, wołając:
- Dziecko przestań! Dlaczego wyrywasz wszystkie marchewki?!
Krzyś spojrzał z pobłażliwością i odpowiedział:
- No przecież szukam NAJWIĘKSZEJ. - jaka ta mama rozkojarzona... zapomniała najwidoczniej, o co go poprosiła...
Natalka miała pięć lat. Nie chodziła jeszcze do przedszkola, cały dzień spędzała w domu z mamą. Pani Ewa spodziewała się tego dnia gości, chciała więc upiec jakieś ciasto. Już wcześniej zaopatrzyła się we wszystkie potrzebne składniki. Zaczęła przygotowywać miski, mikser, cukier, proszek do pieczenia... ale nigdzie nie mogła znaleźć mąki. Wydawało jej się, że wkładała ją do szafki - jak zawsze. Zajrzała jednak wszędzie, gdzie tylko mogła - bez rezultatów.
Zdziwiona poszła do sąsiadki pożyczyć kilogram mąki. Położyła go na stole i wyszła na chwilę do łazienki. Kiedy wróciła, paczki nie było. Tym razem pewna, że ktoś trzeci "macza w tym palce", zajrzała do pokoju córki.
- Skarbie... nie wiesz, gdzie jest moja mąka?
Natalka pokręciła głową przecząco. Uwagę mamy przykuły jednak białe dłonie dziewczynki. A kiedy szła do kuchni, na drzwiczkach szafy na buty w korytarzu dostrzegła białe odciski małych łapek. Zajrzała do środka. Znalazły się całe dwa kilogramy mąki!
Bardziej zaciekawiona niż zła, jeszcze raz odwiedziła córkę. Zapytała:
- Córciu, dlaczego schowałaś mamie mąkę? A potem mnie okłamałaś?
Natalka wybuchnęła płaczem:
- Bo ja nie lubię... buuu... pani Laury (koleżanka mamy, dla której szykowane był poczęstunek). Ona ma takie... buuu.... wielkie... buuu... kłujące paznokcie (sporych rozmiarów tipsy)! Myślałam, że jak nie zrobisz placka, to ona nie przyjdzie...
Michał był budowlańcem. Sporo pracował, więc kiedy przychodził w tygodniu do domu wieczorem, żona podawało mu obiad i pozwalała odpocząć.
Pewnego dnia Michał wrócił z budowy później niż zwykle, usiadł na kanapie jeszcze przed obiadem i włączył sobie mecz.
Kiedy Beata skończyła robić obiad, wychyliła się tylko w stronę drzwi do pokoju i zawołała:
- Michał! Chodź na obiad.
W odpowiedzi usłyszała:
- Zaraz! Tylko wylejemy posadzkę! Tu już beton leją...
Zdumiona Beata weszła do salonu. Jej mąż leżał na kanapie z zamkniętymi oczami. Najwidoczniej przysnął i mówił przez sen... Kiedy go obudziła, nie pamiętał ani słowa.
Od tej pory często sobie żartowała, żeby Michał przyszedł na obiad, jak tylko skończy... wylewać posadzkę.
Całkiem zabawne, prawda? Pewnie czytając te "scenki z życia" przypominało ci się, jak to jest u ciebie w domu. Czasami może wcale nie jest ci na początku do śmiechu. Ale po kilku miesiącach czy latach takie anegdoty rozweselają zimowe wieczory. I sprawiają, że czujecie się rodziną.
Życie pełne jest poważnych chwil ale też obfituje w zabawne sytuacje. Najczęściej dostarczają nam ich dzieci, ale partner również potrafi zaskoczyć! A czasami... to my - kobiety stajemy się głównymi bohaterkami kabaretu pod tytułem: "Życie codzienne".
Opiszę ci kilka z nich, zebranych z doświadczeń znajomych, rodziny i moich własnych oraz te "zasłyszane". Zmienię imiona, aby nikt nie czuł się urażony. Przypuszczam, że w twoich wspomnieniach jest wiele równie zabawnych historii.
Ania i Maciek są parą od kilku lat. Dobrze się znają i kochają. Ania lubi pokazywać swoją niezależność, dlatego pewnego dnia, gdy od ulubionych pantofli odłamał się obcas, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Poszła do garażu w poszukiwaniu kleju - dobrze wiedziała, że jej ukochany często majsterkuje i na pewno ma cały zapas różnych specyfików. Znalazła "porządną" tubkę i wróciła do pokoju, aby dokonać naprawy.
Usiadła sobie wygodnie na kanapie, włączyła telewizor na kanale z ulubioną telenowelą i przystąpiła do dzieła. Odkręciła opakowanie od kleju, wycisnęła trochę i przymocowała obcas - przytrzymała przez zalecany na tubce czas. Założyła na nogę zadowolona ze swoich umiejętności. Zapomniała jednak zakręcić opakowanie, odłożyła na ławę, trochę kleju pociekło na panele. Oglądając swoje dzieło położyła stopę ubraną w bucik feralnie w tym miejscu, gdzie klej zabrudził podłogę. Zapatrzyła się w tv - a w tym czasie - obcas na trwałe związał się z panelem.
Ania usłyszała szczęk przekręcanego w zamku klucza. Maciek wracał z pracy. Chciała mu sie pochwalić, jak ładnie poradziła sobie sama. Szarpnęła nogą i... oderwała fragment nawierzchni podłogi!
Żeby sie nie wydało, szybko usiadła z powrotem, kładąc nogę dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Udawała, że jest tak pochłonięta serialem, iż nic wokół nie jest ważniejsze. Krzyknęła tylko zdawkowe "Cześć!" i pogrążyła się w panicznym poszukiwaniu wyjścia "z twarzą" z komicznej trochę sytuacji.
W tym czasie Maciek zdążył się umyć, przebrać, wypił kawę... Usłyszał telefon swojej dziewczyny, jednak ta nie odbierała, mimo że była w pokoju (komórka leżała STANOWCZO za daleko). Zdziwił się. I zaczął zastanawiać. Anka miała zwyczaj witać go buziakiem, na sygnał telefonu podrywała się jak na alarm przeciwpożarowy... poszedł do pokoju, spojrzał na nią i zapytał:
- Co jest kochanie? Co tak siedzisz i nic nie mówisz?
- Cii... film oglądam. - usłyszał w odpowiedzi. Usiadł więc obok niej i chciał przytulić. Gwałtownie zaprotestowała. Niestety - zachwiała się odrywając nogę od paneli.
Maciek spojrzał na but, na Anię, na podłogę, znów na but, na podłogę, na Anię... i wybuchnął szczerym śmiechem.
Krzysiu jest bystrym dzieckiem, które potrafi dokazywać. Ma mnóstwo energii. Mieszka z rodzicami na wsi, w domu z dużym ogrodem. Jego mama uprawia z zamiłowaniem warzywa.
Pewnego dnia Krzyś bardziej niż zwykle uwidaczniał swoją żywiołowość. Nie mógł usiedzieć w miejscu, wiercił się, co chwilę brał nowe zabawki. W końcu mama postanowiła go czymś zająć. Miała tego dnia w planach rosół na obiad, powiedziała więc do synka:
- Krzysiu, idź na ogród i przynieś mamusi największą marchewkę...
Krzyś poczuł, że powierzono mu ważną misję. Szybko ubrał buty i wybiegł na ogród. Był tam na tyle długo, że mama zaczęła się już denerwować. Poszła więc sprawdzić, co się dzieje.
Kiedy weszła do ogrodu to, co zobaczyła... przeraziło ją. Krzyś kucał na ostatnim zagonie marchwi wyrywając jedną po drugiej! Mama podbiegła do niego, wołając:
- Dziecko przestań! Dlaczego wyrywasz wszystkie marchewki?!
Krzyś spojrzał z pobłażliwością i odpowiedział:
- No przecież szukam NAJWIĘKSZEJ. - jaka ta mama rozkojarzona... zapomniała najwidoczniej, o co go poprosiła...
Natalka miała pięć lat. Nie chodziła jeszcze do przedszkola, cały dzień spędzała w domu z mamą. Pani Ewa spodziewała się tego dnia gości, chciała więc upiec jakieś ciasto. Już wcześniej zaopatrzyła się we wszystkie potrzebne składniki. Zaczęła przygotowywać miski, mikser, cukier, proszek do pieczenia... ale nigdzie nie mogła znaleźć mąki. Wydawało jej się, że wkładała ją do szafki - jak zawsze. Zajrzała jednak wszędzie, gdzie tylko mogła - bez rezultatów.
Zdziwiona poszła do sąsiadki pożyczyć kilogram mąki. Położyła go na stole i wyszła na chwilę do łazienki. Kiedy wróciła, paczki nie było. Tym razem pewna, że ktoś trzeci "macza w tym palce", zajrzała do pokoju córki.
- Skarbie... nie wiesz, gdzie jest moja mąka?
Natalka pokręciła głową przecząco. Uwagę mamy przykuły jednak białe dłonie dziewczynki. A kiedy szła do kuchni, na drzwiczkach szafy na buty w korytarzu dostrzegła białe odciski małych łapek. Zajrzała do środka. Znalazły się całe dwa kilogramy mąki!
Bardziej zaciekawiona niż zła, jeszcze raz odwiedziła córkę. Zapytała:
- Córciu, dlaczego schowałaś mamie mąkę? A potem mnie okłamałaś?
Natalka wybuchnęła płaczem:
- Bo ja nie lubię... buuu... pani Laury (koleżanka mamy, dla której szykowane był poczęstunek). Ona ma takie... buuu.... wielkie... buuu... kłujące paznokcie (sporych rozmiarów tipsy)! Myślałam, że jak nie zrobisz placka, to ona nie przyjdzie...
Michał był budowlańcem. Sporo pracował, więc kiedy przychodził w tygodniu do domu wieczorem, żona podawało mu obiad i pozwalała odpocząć.
Pewnego dnia Michał wrócił z budowy później niż zwykle, usiadł na kanapie jeszcze przed obiadem i włączył sobie mecz.
Kiedy Beata skończyła robić obiad, wychyliła się tylko w stronę drzwi do pokoju i zawołała:
- Michał! Chodź na obiad.
W odpowiedzi usłyszała:
- Zaraz! Tylko wylejemy posadzkę! Tu już beton leją...
Zdumiona Beata weszła do salonu. Jej mąż leżał na kanapie z zamkniętymi oczami. Najwidoczniej przysnął i mówił przez sen... Kiedy go obudziła, nie pamiętał ani słowa.
Od tej pory często sobie żartowała, żeby Michał przyszedł na obiad, jak tylko skończy... wylewać posadzkę.
Całkiem zabawne, prawda? Pewnie czytając te "scenki z życia" przypominało ci się, jak to jest u ciebie w domu. Czasami może wcale nie jest ci na początku do śmiechu. Ale po kilku miesiącach czy latach takie anegdoty rozweselają zimowe wieczory. I sprawiają, że czujecie się rodziną.